Nazwa Islandia sprawia wrażenie wiecznie mroźnej krainy, przecież leży w sąsiedztwie koła podbiegunowego. Oczywiście nikt na wyspie nie wyczekuje upałów, lato jest krótkie, zatem okres wegetacyjny także. Jak zatem zareagowała Islandia na światową gorączkę whisky i coraz to nowe destylarnie, rosnące jak grzyby po deszczu w każdej szerokości geograficznej? Postanowiła podjąć rękawicę, czego dowodem było otwarcie pierwszej destylarni w tej chłodnej i dalekiej krainie, w samym sercu miasta Reykjavik w 2009 roku, którą nazwano Floki. Wg legendy Hrafna Floki był norweskim podróżnikiem, który w IX wieku postanowił odkryć nowe lądy. Podróż nie była łatwa, cel nieznany, w odnalezieniu właściwej trasy pomogły podróżnikowi kruki, stąd przydomek Raven Floki, w miejscowym języku Hrafna Floki. Oczywiście na wyspie uprawia się jęczmień, potrzebny do produkcji whisky. Jednak niskie temperatury i krótkie lato sprawiają, że zawartośc cukru, a raczej skrobi jest dużo niższa niż w przypadku jęczmienia dostępnego w Europie. Oznacza to nie mniej, nie więcej, ale droższą produkcję, na każdą butelkę whisky potrzebne jest o 50% więcej słodu jęczmiennego.

Ale to nie koniec kłód rzucanych pod nogi. Wg tamtejszego ministerstwa ds. środowiska, pozyskiwanie torfu nie jest przyjazne dla otoczenia, bowiem w trakcie jego wydobywania uwalnia się do atmosfery dwutlenek węgla. Z pomocą przyszły owce, których w Islandii żyje cztery razy więcej niż ludzi, a ich populacja oceniana jest na ponad milion sztuk. Wielowiekową tradycją na wyspie było wędzenie mięsa i ryb przy użyciu owczych odchodów (sheep dung), ten sam proces zastosowano w produkcji whisky dymnej. Wszystko odbywa się dokładnie tak samo jak w Szkocji, z tą jedyną różnicą, że zamiast torfu, na palenisko podrzucane są wysuszone owcze odchody. Mimo, że brzmi to mało zachęcająco, rzeczywistość daje zakładane efekty, a skoro whisky ma mieć dymny aromat: cel uświęca środki. Zresztą destylarnia Eimverk pojawiła się w Polsce ze swoimi produktami na festiwalu Whisky Live Warsaw w 2015 roku, budząc wielkie zainteresowanie. Ponieważ pierwsza, oficjalna whisky, po trzyletnim okresie maturacji pojawi się na przełomie III i IV kwartału tego roku, destylarnia wydała wersje „ pilotażowe” które nie spełniając definicji whisky nazwano Young Malt. Ze względu na jej młody wiek, leżakuje ona w świeżych beczkach wykonanych z amerykańskiego debu, krótki okres leżakowania wymaga bowiem silniejszej ingerencji dębiny, oficjalna trzyletnia whisky, która ukaże się pod koniec roku, spoczywa w używanych beczkach.

Przejdźmy teraz do meritum, do aromatu i smaku Floki Young Malt.
Wersja niedymna pachnie grzankami, świeżym jęczmieniem, ciastkami maślanymi, świeżo wyprawioną skórą, gałką muszkatołową, pieprzem, cynamonem i karmelem.

Odmiana dymna (Sheep Dung), jest wersją limitowaną, na pierwsze jej wydanie z końca 2016 roku zabutelkowano jedynie kilka beczek. Jest ona słodka, miodowo karmelowa, ze zdecydowanie wyczuwalnymi nutami dymnymi, oraz posmakiem suszonych śliwek, rodzynek, oraz świeżej żywicznej kory. To pierwszy krok destylarni Eimverk, łączący Islandię ze światową rodziną whisky, dzięki któremu ta wyspa odcisnęła swój ślad na światowej mapie jej twórców. Całkowicie rodzinna koncepcja i mała roczna produkcja, a mimo to już dostępna w Polsce, dla chętnych, poszukujących nowych wrażeń. Pomysł, który narodził się w 2008 roku, w umysłach braci Thorkelsson sprawił, że pierwsze krople z aparatury destylacyjnej spłynęły w 2012 roku, a destylarnia ruszyła pełną parą rok później, chociaż określenie pełną parą w tym wypadku oznacza roczną produkcję na wyjątkowo niskim poziomie 75 tysięcy litrów alkoholu. Czas pokaże, w jakim kierunku rozwinie się destylat z biegiem lat.
Tudor House Ltd Sp z o.o., a Young Malt w dwóch wersjach jest już dostępny w sklepach Ballantines. Destylarnia pojawi się także na tegorocznym Whisky Live Warsaw, prezentując nie tylko swoją whisky, ale także Aquavit, bazujący zarówno na miejscowym jęczmieniu, jak i na innych roślinach charakterystycznych dla Islandii.

Podziel się